Prawdopodobnie jest to jedyna rzecz, która powtarza mi się najczęściej, gdy ludzie dowiadują się, że zarabiam na życie jako wolny strzelec. Cóż, albo to, albo „Och, chciałbym móc pracować w mojej piżamie!” Lub „Naprawdę zarabiasz?”
Nie zaprzeczę, że bycie własnym szefem zdecydowanie ma swoje zalety. Mogę zarządzać własnym harmonogramem i obciążeniem pracą bez konieczności oddychania przez szyję i nie muszę się martwić o sprzeczne osobowości lub style komunikacji.
Zauważyłem jednak, że wielu ludziom, którzy wydają się fantazjować o tym, jak wspaniałe musi być moje życie bez szefów, często brakuje kilku poważnych wad, które pojawiają się podczas jazdy. I wierzcie mi, one naprawdę istnieją.
Na początek czuję potrzebę wyjaśnienia najważniejszej rzeczy, o której ludzie często zapominają: to, że nie mam szefa w tradycyjnym znaczeniu, nie oznacza, że płynę z radością bez nikogo, z kim muszę się zgłosić. Pamiętaj, że zarabiam na życie, utrzymując zadowolenie różnych klientów - co oznacza, że często mam wrażenie, że mam dziesiątki bezpośrednich przełożonych. W takich sytuacjach zgłoszenie się do jednej osoby wydaje się spokojnym spacerkiem po parku.
Jestem pewien, że wielu menedżerów wyższego szczebla często czuje to samo. Jest takie wrażenie, że kiedy dotrzesz do najwyższego szczebla tej drabiny, zaczniesz pracować w całkowitej izolacji. Nikt nie mówi ci, co masz robić i kiedy to zrobić - nikt nie oczekuje od ciebie niczego. Ale nadszedł czas na ostrzeżenie o spoilerze: To po prostu nieprawda. W ogóle.
Nadal masz obowiązki związane z utrzymaniem i odpowiedzialnością wobec ludzi wokół ciebie - niezależnie od tego, czy są to twoje bezpośrednie raporty, koledzy czy klienci. Zaufaj mi, brak konwencjonalnego menedżera nad tobą w hierarchii nie oznacza, że twoje życie zawodowe jest wolne od stresu.
Po drugie, myślę, że wiele osób często widzi fakt, że nie mam szefa. Ale nie udało im się połączyć tego drugiego elementu układanki - co oznacza, że jestem szefem. I choć brzmi to zabawnie i imponująco, może czasami powodować wiele bólów głowy.
Te trudne rozmowy, które wolałbym przekazać przełożonemu, które moim zdaniem są lepiej przygotowane do ich obsługi? Brak opcji. Czy w tych czasach chciałbym zrealizować wielki pomysł kogoś z dużym doświadczeniem w branży i mądrymi radami?
O ile mój pies się nie liczy, nie zawsze mam natychmiastowy dostęp do kogoś, kto może udzielić bardzo potrzebnych wskazówek. Kiedy czuję się całkowicie związany z trudnym projektem? Znowu jest to albo mój pies, albo mój drogi przyjaciel Google.
Zdecydowanie doceniam to, że przegapiłem niektóre z tych niedogodności, które wiążą się z koniecznością nawiązywania udanych relacji zawodowych z przełożonym. Przyznaję jednak, że przez cały tydzień pracy jest wiele razy, kiedy tak naprawdę żałuję, że nie mam bardziej tradycyjnej struktury, na której mógłbym polegać na pomocy, inspiracji i mentorstwie - nawet jeśli oznaczałoby to, że musiałem się trochę z tym pogodzić. odrobina mikrozarządzania lub kilka nierealistycznych terminów (szczerze mówiąc, i tak muszę sobie z tym poradzić).
Tak, zarządzanie relacjami z przełożonym może być trudne. I tak, prawdopodobnie będą chwile, kiedy on lub ona naprawdę będzie mógł dostać się pod twoją skórę i podjechać do ściany. Rozumiem nawet, że istnieją okropni bossowie, którzy sprawiają, że niezależne życie wydaje się o wiele bardziej atrakcyjne.
Jeśli jednak ciągle patrzysz na te pastwiska bez szefów z nadzieją i uwielbieniem, pamiętaj, że trawa naprawdę nie zawsze jest bardziej zielona po drugiej stronie. W rzeczywistości rzeczy mogą być równie trudne na przeciwległym końcu tego ogrodzenia.
Jedyna różnica? Nie będziesz mieć kogoś, na kim możesz się oprzeć.