Prawie trzy miesiące temu złożyłem dwutygodniowy okres wypowiedzenia. Po wielu miesiącach nieszczęścia poczułem ogromną ulgę. Ale to też było dość przerażające. Ponieważ nie przeniosłem się jeszcze na inny koncert - zresztą technicznie zresztą. W ciągu miesiąca ubiegałem się o dwie możliwości i poszedłem na kilka wywiadów, ale nic jeszcze nie zostało napisane w kamieniu. Nic nie było nawet napisane w piasku. Nie było żadnych ofert, ale dokonałem wyboru: bez względu na wszystko wyjeżdżałem. Jeśli żadne z nich nie zadziałało z jakiegokolwiek powodu, moim planem było zatrudnienie na pełny etat ( przełknięcie ).
Tak więc osiem tygodni temu wysłałem swój ostatni e-mail, wziąłem udział w szczęśliwej godzinie „do zobaczenia później” i na dobre zamknąłem laptopa. Nie miałem żadnego „tradycyjnego planu rezerwowego od 9 do 5”, ale nie miałem ani jednej uncji, która wątpiłaby w moją decyzję (OK - być może był to jakiś lęk.) Wymyśliłem, jak kupić ubezpieczenie na moim Zapewniłem moich rodziców, że wiem, co robię, i jestem gotowy, by stawić czoła „zabawie”.
Pójdź naprzód do dziś, a ja mam dwa tygodnie na nową pracę. Wiem - też było szybciej, niż się spodziewałem. Jedno ze stanowisk, na które się zgłosiłem przed wyjazdem - to, o czym miałem dobre przeczucia, to to, czego naprawdę chciałem - zaprowadziło mnie na kampus na ośmiogodzinną rozmowę osobiście. Tak - osiem godzin. I chyba dobrze mi poszło. Cztery dni później zaproponowali mi tę rolę.
Ale chociaż wykonanie tego dnia było ostatnim krokiem - polewą i wisienką na torcie - nie jest to jedyna rzecz, której zawdzięczam tę pracę. Jeśli już, prawdopodobnie zawdzięczam to przede wszystkim temu, co zrobiłem, zanim jeszcze kliknąłem „Prześlij” w mojej aplikacji. Zanim jeszcze poprawiłem swoje CV lub skonstruowałem list motywacyjny.
1. Przewijałem mój kanał LinkedIn (i historię moich e-maili)
OK - muszę przyznać: czasami odwiedzam mój profil LinkedIn tak samo jak Facebook czy Instagram. Nie jestem pewien, czy to klasyfikuje mnie jako kujona zawodowego lub uzależnionego od mediów społecznościowych (lub obu). Ale pomimo mojej nieco niezdrowej fiksacji z tymi aplikacjami, ostatecznie się opłaciło.
Ponieważ pewnego razu, gdy uzyskiwałem wszystkie szczegóły na temat tego, co było kierowane w mojej pierwszej firmie, po prostu zobaczyłem wyskakujące ogłoszenie o pracy. Byłem zainteresowany natychmiast. Chciałem przez jakiś czas pracować w środowisku uniwersyteckim, a teraz znalazłem okazję, która była nie tylko w szkolnictwie wyższym, ale także dostosowana do mojej misji uczynienia świata (a przynajmniej jego części) zdrowszym miejscem.
Po lekkim zeskanowaniu opisu nagle pomyślałem: „Chwileczkę - skąd w ogóle znam osobę, która to wymieniła?” W końcu jestem dość wybredna w kwestii tego, czyje połączenia akceptuję (wskazówka: jeśli chcesz połącz się ze mną, lepiej powiedz mi dlaczego!).
Zrobiłem szybkie wyszukiwanie w moim Gmailu i aha ! Jakieś trzy lata temu wspólny przyjaciel podał jej moje dane kontaktowe, a ona skontaktowała się z prośbą o informacje na temat mojej firmy (w tym czasie) i możliwych stanowisk. I - na szczęście - poświęciłem czas na dokładne udzielenie odpowiedzi.
2. Dotarłem do osoby, która opublikowała pracę
Ponieważ rozmawialiśmy już wcześniej, czułem się swobodnie, próbując skontaktować się z nią na temat pozycji. Gdybym nie odpowiedział wiele lat wcześniej, nie jestem pewien, czy bym to zrobił. Ponieważ gdybym nie miał grzeczności, by jej odpowiedzieć, dlaczego miałbym myśleć, że wyświadczy mi przysługę?
Pod koniec tego samego dnia odpowiedziała. I na szczęście dla mnie była więcej niż szczęśliwa, rozmawiając.
3. Zadałem jej bardzo szczere pytanie
Ponieważ chciała, aby proces rekrutacji przebiegał tak szybko, jak to możliwe, postanowiliśmy porozmawiać przez telefon dwa dni później, zamiast czekać na czas, w którym oboje moglibyśmy się spotkać osobiście. Podczas rozmowy poprosiłem o więcej szczegółów na temat roli i tego, czego szukała, a także krótko wyjaśniłem, dlaczego stanowisko to mnie interesuje.
A potem zrobiłem coś dość odważnego. Cóż, przynajmniej dla mnie. Ponieważ nie czułem, że mam wystarczające doświadczenie, aby spełnić jeden z wymagań, nie byłem do końca pewien, czy mam kwalifikacje. Z tego powodu nie byłem w 100% pewien, że powinienem złożyć wniosek. Powiedziałem więc coś w stylu: „OK - po prostu zrównaj się z tobą tutaj, nie jestem pewien, czy mam wystarczającą znajomość w tym konkretnym obszarze. Nadal sądzisz, że powinienem złożyć wniosek?
I powiedziała tak. Więc zrobiłem.
Nie można zaprzeczyć, że twoje CV i list motywacyjny są ważne. Oba są bardzo istotnymi elementami układanki. Ale nie są jedynymi. Jeśli zignorujesz innych, możesz zostać przeoczony, a nawet nie przejść do etapu przesłuchania. Tylko 120 osób ubiegało się o tę pracę. I nie mogę przestać myśleć, że połączenie się z moją teraz szefową z wyprzedzeniem pomogło mi zdobyć moje imię na jej radarze. Czasami jest to najtrudniejsza część.
Więc następnym razem, gdy znajdziesz koncert, który chcesz, spróbuj wykonać te dodatkowe kroki. Sprawdź, czy którekolwiek z Twoich kontaktów LinkedIn działa w firmie, na którą patrzysz. Jeśli nie, sprawdź, czy ktoś może przedstawić ci kogoś, kto to robi. I wtedy? Dotrzyj do tej osoby. Zdobądź swoje imię, twarz, zainteresowanie pozycją na jego radarze. Twoja aplikacja nie może wykonać całej pracy.