Podczas przeciętnego dnia pracy zadaję wiele pytań. Mam na myśli wiele .
Jako pierwszy przyznam, że nie ma w tym nic złego. Jednak ostatnio miałem trochę brutalny moment „aha!”: Naprawdę nie jestem zbyt dobry w zadawaniu pytań.
Co mam na myśli? Oto jak wygląda moje typowe pytanie:
Czy powinienem dołączyć obrazy? A może powinien to być wyłącznie tekst?
Wiem, co myślisz: co jest z tym nie tak? Wydaje mi się to zupełnie w porządku.
Ale zastanów się: To właściwie dwa pytania. Czy moja prośba nie byłaby o wiele jaśniejsza (nie wspominając o bardziej zwięzłych), gdybym całkowicie usunął drugą połowę? Oto jak wyglądałby ten monit, gdybym go przeciął na pół:
Czy powinienem dołączyć obrazy?
Jeśli teraz kiwasz głową, nie mogę cię winić. Nie można temu zaprzeczyć - to o wiele bardziej bezpośrednie zapytanie.
Jednak ta strategia nie jest w pełni wykorzystana. Wielu z nas wciąż wpada w pułapkę zachęcania ludzi szeregiem podobnych lub powtarzających się próśb, które ostatecznie prowadzą do tej samej odpowiedzi - kiedy moglibyśmy tylko zadać jedno pytanie.
Czy powinienem zaplanować to spotkanie, czy powinienem poczekać? Czy powinienem skopiować tę osobę na ten e-mail, czy nie trzeba jej uwzględniać? Czy podczas tego wydarzenia zostanie zapewniony lunch, czy powinienem później zjeść?