Pomiędzy studiowaniem na GMAT, uczestnictwem w przyjęciach, planowaniem czatów kawowych i pracą w pełnym wymiarze godzin, aplikowanie do szkoły biznesu było bardzo trudne. I szczerze mówiąc, zrównoważyłem to wszystko i utrzymywanie pozorów życia towarzyskiego było niezwykle trudne.
Ale ja to zrobiłem. Wciąż kopałem tyłek w pracy, miałem czas dla przyjaciół i dostałem się do trzech najlepszych programów. Teraz, gdy jestem po drugiej stronie, wyraźnie widzę cztery rzeczy, które pomogły mi odnieść sukces:
1. I Zebranie wsparcia (wewnątrz i na zewnątrz pracy)
Mam bardzo wspierającego szefa i na samym początku byłem z nią szczery w kwestii tego, co najbardziej pomogłoby mi w pracy (ekspozycja na więcej starszych spotkań, więcej możliwości przywódczych i więcej okazji do zabłyśnięcia). To było ważne, ponieważ chciałem pokazać potencjał wzrostu w mojej karierze. A ponieważ moja kierownik była również jednym z moich referencji, miała ostatnie przykłady, kiedy nadszedł czas, aby usiąść i napisać moje listy polecające.
Jeśli denerwujesz się rozmową z szefem, warto wyobrazić sobie, dlaczego uważasz, że mogą nie być wspierające. Czy uważasz, że mogą się martwić, że będziesz spędzał godziny pracy rozproszony (lub wypełniając wnioski)? Czy mogą być niezadowoleni z (w końcu) zastąpienia cię z powodu rzeczy, które tylko Ty wiesz, jak to zrobić? Przyjdź uzbrojony w wszystko, czego potrzebujesz, aby uspokoić obawy, czy to harmonogram zarządzania czasem, czy plan przekazania twojej wiedzy instytucjonalnej.
Oczywiście oparłem się również na rodzinie i przyjaciołach - co oznaczało, że poprosiłem ich o zrozumienie, że muszę wycofać się z wydarzeń towarzyskich. Nie oznacza to ich ignorowania: zablokowałem czas, który był wyłącznie czasem dla przyjaciela, rodziny lub chłopaka. Ale oznaczało to, że odmówię niektórym wydarzeniom towarzyskim, na które bym poszedł, i ufając, że ludzie, którzy mnie kochają, zrozumieją.
2. Ustaliłem priorytet
Jeśli aplikujesz do najlepszych szkół biznesu, prawdopodobnie jesteś przełożonym typu A, takim jak ja. W zeszłym roku moje cele obejmowały:
- Pisanie GMAT
- Ubieganie się o b-szkołę
- Pracuję nad moim koncertem bocznym
- Biec w maratonie
- Przekraczanie oczekiwań w mojej pracy na pełen etat (gdzie niedawno awansowałem)
Dopiero kiedy całkowicie zbombardowałem GMAT przy pierwszej próbie, zdałem sobie sprawę, że lista nie była realistyczna.
Wymieniłem więc wszystkie moje cele na papierze i uszeregowałem je - dokonując świadomego wyboru, by poświęcić swój czas pierwszej trójce. Ponieważ skupiałem się na szkole biznesowej, moim głównym priorytetem było przyjęcie GMAT, ukończenie aplikacji i utrzymanie doskonałej wydajności w pracy.
Mimo że było to dla mnie trudne, postanowiłem położyć swoje cele biegowe i mój boczny koncert na backburner, a także zmniejszyć mój wolontariat i liczbę wydarzeń, w których uczestniczyłem. Chociaż wymagało poświęcenia, strategia ta dała mi możliwość osiągnięcia moich trzech głównych celów, co było lepsze niż osiągnięcie (i brak) każdego z nich.
3. Przestałem porównywać się z innymi
Przelałem na strony internetowe, z których korzystają aplikanci MBA, przygotowując się do aplikacji i wywiadów, a oni byli niesamowicie pomocni. Ale kiedy czekałem na odpowiedź ze szkół, sprawdzałem tylko te strony, aby porównać wyniki z nieznajomymi z Internetu. Wiedziałem, że to mnie niepokoi i stresuje, ale wpadłem w obsesję.
Podobnie, jeśli aplikowałeś w tym samym cyklu co znajomi lub koledzy z pracy, porównanie wyników lub profili może być kuszące. Zastanawiałem się nad tym, co napisałem w swoich aplikacjach na podstawie innych osób.
Jednak nawet jeśli uważasz, że jesteś podobnym kandydatem, nigdy nie poznasz wszystkich misternych szczegółów ich historii, mocnych stron, słabości, rekomendacji itd. Gdy w końcu odciąłem się od tych stron i przestałem ciągle myśleć o tym, jak się zgromadziłem, byłem w stanie uwolnić się od niepotrzebnego niepokoju i stresu!
4. Zmaksymalizowałem małe okna czasu
Największą lekcją, jakiej się nauczyłem, było wykorzystanie każdej dostępnej chwili. Mój czas był zajęty w 100%, zanim zdecydowałem się ubiegać o przyjęcie do szkoły średniej. Wielkie odcinki czasu nie pojawią się magicznie w moim kalendarzu - a jeśli utrzymasz wszystko inne w swoim życiu tak samo, nie pojawią się również w twoim kalendarzu.
Kluczowe było przyzwyczajenie się do wykorzystywania małych kawałków czasu w ciągu dnia - tych, które zwykle się marnują - produktywnie.
Dla mnie 15–30 minutowe odcinki czasu stanowiły ogromną różnicę. Jeśli zacznę pracować 15 minut wcześniej, pominę kawę, a zamiast tego zrobię szybki zestaw problemów GMAT. Dwie minuty na pytanie, 15 minut to zaskakująco znaczący czas! Kolejny przykład: zacząłem planować czaty telefoniczne z absolwentami między spotkaniami lub podczas mojej podróży do domu. (Jeśli masz problem z wyobrażeniem sobie, jak to by się dla ciebie działało, wypróbuj regułę 10 minut, aby podzielić zadania na mniejsze części).
Przede wszystkim wierzyłem w siebie. Po wysłaniu aplikacji tygodnie i miesiące oczekiwania na zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną i oferty przyjęć przechodzą tak wolno. Łatwo jest dać się we znaki poczuciu zwątpienia, zwłaszcza jeśli doświadczasz wczesnego odrzucenia. Zostałem odrzucony z mojej „wymarzonej szkoły” na wczesnym etapie procesu, co było naprawdę trudne do przełknięcia.
Ale po moim pierwszym zaproszeniu na rozmowę zmieniłem melodię i starałem się nie dopuścić do tego, by wczesne odrzucenie mnie zniechęciło i wpłynęło na wyniki mojej rozmowy w innych szkołach. W rezultacie zostałem przyjęty do trzech innych najlepszych szkół, w tym do jednej, do której uczęszczam tej jesieni.
Nie zawsze było to łatwe - w rzeczywistości rzadko tak było - ale przy pewnych zmianach harmonogramu i priorytetów można jednocześnie pracować i ubiegać się o przyjęcie do szkoły podstawowej i zdecydowanie warto.