Nieco ponad dwa lata temu miałem siedem miesięcy do pierwszej „prawdziwej pracy”. Pełnoetatowe, płatne świadczenia - cały pakiet. Ale okres miodowy minął. Pół roku zajęło mi uświadomienie sobie, że chociaż udogodnienia w tej firmie były poza gwiazdami, po prostu nie byłem szczęśliwy. I nie mogłem zostać wyłącznie z powodu korzyści.
Podjąłem ostateczną decyzję: jak tylko zaoferowano mi nową okazję, wyjeżdżałem. Ale czułem się winny. Naprawdę , niewygodnie, winny.
Mój menadżer w tamtym czasie był bystrym, życzliwym i cierpliwym człowiekiem, i wyjaśnił, że ceni mnie i chce, żebym był szczęśliwy. Ale rzeczywistość była taka, o ile nie stworzył dla mnie zupełnie nowej pozycji - roli, która jeszcze nie istniała w firmie - nic nie mógł zrobić, aby bardziej podobała mi się moja rola. Podsumowując: To było złe dopasowanie i potrzebowałem.
Ale ponieważ naprawdę mnie szanował, mimo że byłem sługą klasy podstawowej (a przynajmniej tak niektórzy z moich kolegów mnie tak czuli), poczułem się okropnie, gdy znów zacząłem szukać pracy. I desperacko bałam się zranić jego uczucia. Poza tym wiedziałem, że był bardzo zajęty. Gdybym odszedł, coraz więcej zadań układałoby się na jego już przepełnionej płycie.
Nie było to jednak jedyne źródło mojej winy. Dorastając, społeczeństwo nauczyło mnie, że wybierasz karierę i zostajesz tam - na zawsze. Chociaż wiedziałem, że niekoniecznie tak już jest, nie mogłem przestać myśleć: „Jak mogę odejść po zaledwie siedmiu miesiącach ?”. Ta firma zainwestowała we mnie, zaryzykowała i zamierzałam odejść te wysokie i suche, porzucające moje zaangażowanie i wyglądające na niewiarygodne?
Przez tygodnie byłem tak ogarnięty poczuciem winy, że rozmawiałem z każdym, kogo znałem (przepraszam, chłopaki). Pewnego dnia, gdy szedłem ze stacji metra do mojego mieszkania, zadzwoniłem do babci. Kiedy rozmowa dotarła do tematu pracy, wyraziłem swój obecny sposób myślenia. Po kilku chwilach powiedziała do mnie: „Nie bierz tego w niewłaściwy sposób, ale twoje towarzystwo było w porządku przed tobą i wszystko będzie dobrze po tobie”.
Upuść mikrofon.
Chwileczkę - czy moja babcia powiedziała mi, że nie mam znaczenia? Zasadniczo tak. Ale nie mówiła, że to niemiłe. Mówiła prawdę. Bardzo otrzeźwiająca prawda: w moim towarzystwie nie byłem niezastąpiony.
W żaden sposób nie sugeruję, że ci, dla których pracowałem, nie dbali o mnie. To byłoby kłamstwo. Mówię o tym, że nie byłem istotny dla sukcesu firmy. Tak, dobrze wykonałem swoją pracę, nawet jeśli przez połowę czasu nie rozumiałem żargonu medycznego i informatycznego (czytaj: 95% przypadków).
Ale było też wielu innych ludzi, którzy mogliby to zrobić dobrze. Co więcej, prawdopodobnie byli tacy, którzy mogliby to zrobić znacznie lepiej. Moja firma byłaby równie zadowolona z któregokolwiek z tych kandydatów i do tego czasu redystrybuowali moją pracę i posuwali się naprzód stosunkowo płynnie.
Znów wiem - nie jest fajnie wiedzieć, że twój pracodawca po prostu nie jest w tobie zainteresowany (odrzucenie jest trudne). Jasne, twój szef prawdopodobnie nie chce, żebyś odszedł, ale jeśli to zrobisz, to nie będzie koniec świata. Co więcej, gdyby kiedykolwiek musiał zwolnić cię ze stanowiska „dla dobra firmy”, prawdopodobnie zrobiłby to, zanim zgłosiłby się do protestu. To nic osobistego - to po prostu sposób, w jaki działa świat.
Jak wyjaśnia Jenny Foss, trenerka Muse Muse i prezes Ladder Recruiting Group, LLC: „Jeśli twój pracodawca boryka się z cięciami budżetowymi lub zwolnieniami, a twoja praca znajdzie się wśród osób, których dotyczy ten wpływ, czy uważasz, że Twoi menedżerowie lub dyrektor HR spędziliby niekończące się godziny, wykręcając ręce z poczucia winy, zanim powiadomią cię o zwolnieniu? Prawdopodobnie nie. Oczywiście na poziomie osobistym mogą źle się czuć. W końcu wszyscy jesteśmy ludźmi. Ale z pewnością zdają sobie sprawę, że to jest biznes, aw biznesie czasami trzeba podejmować trudne decyzje. ”
I wiesz co? Ta ulica biegnie w obie strony. To twoje życie. A w twoim życiu czasem trzeba podejmować trudne decyzje.
Kiedy moja babcia dała mi tę radę, coś kliknęło. Nie mogę powiedzieć, że od tego momentu byłem całkowicie wolny od poczucia winy (skradanie się i szukanie pracy zawsze będzie dla mnie trochę szkicowe), ale spoczywało na mnie znaczne obciążenie.
Może dlatego, że nie prosiłam o radę - nie zapytałam: „Jak myślisz, co powinnam zrobić?” Czy „Czy uważasz, że mogę szukać nowej pozycji?” Po prostu mówiła o tym, mówiąc to, co myślała bez żadnej zachęty.
Ale przede wszystkim myślę, że to dlatego, że jej słowa przypomniały mi, co jest ważne w moim życiu - dla mnie jest to mój stały system wsparcia. To przyjaciele i rodzina, o których wiem, że będą przy moim boku padać lub świecić. Wiem, że w sercu moja babcia zawsze mnie kocha. Ręce na dół. Żadna decyzja dotycząca mojej kariery nie może tego zmienić.
W pewnym sensie to objawienie sprowadziło mnie z powrotem na ziemię. Przypomniało mi to, że moja praca nie jest najważniejsza w moim świecie. Nie jest też firmą, w której pracuję. Dlatego nie powinienem być tak rozdarty z powodu czegoś, co nie jest częścią mojego założenia. Coś, co mnie nie pokocha, bez względu na wszystko. Pod koniec dnia musiałem zrobić to, co dla mnie najlepsze. I to wychodziło. JAK NAJSZYBCIEJ.
Jeśli zdecydujesz się odejść z firmy - to w porządku. Czy uważam, że powinieneś opuścić każde stanowisko, które zajmujesz po siedmiu miesiącach? Nie, prawdopodobnie nie jest to dobry pomysł. Ale jeśli zdecydowałeś, że nadszedł czas, aby przejść dalej, zrób to. Nie pozwól, by poczucie winy Cię powstrzymało. Upewnij się tylko, że rzuciłeś łaskę.
(PS Dzięki, mamo. Mamo. Jesteś najlepszy.)