OK, przygotuj się na jedną najbardziej zmieniającą życie zasadę wydajności, jakiej kiedykolwiek użyłem (i uwierz mi, dużo próbowałem). Gotowy?
Wykonaj jedno zadanie do końca , zanim przejdziesz do następnego.
Sceptyczny? Wątpliwy? Nie przekonany? Wiem, że byłam. To zbyt uproszczone, pomyślałem, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z tą radą ponad 10 lat temu, czytając mój ukochany Almanach Bena Franklina: Dowcip, mądrość i porady praktyczne (fakt: zaufana księga jest ze mną od ponad 14 lat i siedem ruchów terenowych).
Oto dokładna strona, na której znalazłem radę:
Przez lata opierałem się tym wskazówkom, ponieważ nie wydawały mi się one praktyczne. W tym czasie zarządzałem prawie 30 osobami i odpowiadałem za oszałamiającą liczbę dziennych, tygodniowych i miesięcznych raportów, prezentacji PowerPoint i pisemnych ocen. Jedyną metodą, której użyłem do zarządzania dużym obciążeniem, było wykonywanie wszystkich moich zadań jednocześnie - w ten sposób stając się wielozadaniową zajętą pszczołą.
W rzeczywistości jednak byłem jak strażak walczący ze świeczkami urodzinowymi. Pomyślałem, że aby być skutecznym i wydawać się kompetentnym, musiałem stale mieć wszystko pod kontrolą , co przełożyło się na panikę, jeśli nie odpowiedziałem natychmiast na wiadomość e-mail od mojego przełożonego. Pod koniec tygodnia byłem wyczerpany, wypalony i absolutnie przerażający w poniedziałek rano.
Jedną z największych wad wielozadaniowości (oprócz doprowadzania się do szaleństwa) jest obciążenie poznawcze wymagane do tak szybkiej zmiany zadań. Jak napisano w artykule z American Psychological Association, „wielozadaniowość może wydawać się wydajna na powierzchni, ale w rzeczywistości może zająć więcej czasu i pociągać za sobą więcej błędów … nawet krótkie mentalne bloki tworzone przez zmianę zadań mogą kosztować nawet 40% czyjegoś produktywnego czasu. ”
Kiedy ponownie natknąłem się na radę, tym razem w innej formie (artykuł Jamesa Cleara o metodzie Ivy Lee, który jest kolejnym podejściem do historii Charlesa Schwaba), byłem bardziej otwarty.
W tym momencie byłem prawie przekonany, że muszę zmienić podejście do mojej pracy.
I na początku nie mogłem uwierzyć, jak efektywny jest ten nowy proces. Byłem w stanie zrobić więcej, nie czując martwego mózgu przed 18:00.
Wciąż jest to dla mnie praca, która często mnie rozprasza i sięgam po telefon lub sprawdzam pocztę. Ale kiedy mogę wyłączyć te pragnienia zmiany biegów, zanim coś skończę, wtedy naprawdę wchodzę w strefę - pracuję wydajnie i wykonuję pracę wysokiej jakości, znacznie szybciej niż gdybym polegał na wielozadaniowości.
Spróbuj. Spójrz na listę rzeczy do zrobienia i znokautuj tylko jeden element, od początku do końca, bez rozpraszania się innymi obowiązkami. Tak, za pierwszym razem będzie to trudne, ale obiecuję, że im więcej użyjesz tej metody, tym łatwiej.
Brzmi zbyt łatwo? Próbowałeś? Daj mi znać na Twitterze.