Biorąc pod uwagę ilość czasu, którą większość z nas spędza z kolegami, nie powinno dziwić, że czasami nawiązujemy z nimi znajomą więź. Jednak, kładąc tak duży nacisk na „równowagę między życiem zawodowym a prywatnym”, rzadko nawiązujemy połączenie, że jesteśmy w związku z innymi pracownikami - szczególnie jeśli związek ten jest dysfunkcyjny.
Nigdy nie zapomnę, kiedy po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że jestem jedną z tych osób. Po dorastaniu jako całkiem normalne, szczęśliwe dziecko, termin „dysfunkcjonalny” wydawał się bardziej Jerry Springer niż Bob z rachunkowości, ale tam byłem, płacząc nad piwem w happy hour, wypowiadając się o moim okropnym szefie i jak się czułem, jak mogłem nigdy nie spełniał jego oczekiwań. W tym momencie mój kumpel od alkoholu powstrzymał mnie od wyjaśnienia: „Poczekaj, mówisz o swojej rodzinie - czy o swoim szefie?” Oof.
I właśnie wtedy do mnie dotarło: byłem w dysfunkcyjnym związku - z moim szefem. Niestety, ten związek był trochę za daleko, by go uratować, i ostatecznie przeniosłem się, ale udało mi się nauczyć kilku kluczowych znaków ostrzegawczych, które pomogą mi dostrzec każdy dramat w przyszłości.
Sprawdź się w tych trzech kategoriach, a zaoszczędzisz wodociągi Happy Hour, radząc sobie z sytuacją jak profesjonalny, dojrzały, dorosły.
Perpetual People Pleaser
Nie zrozumcie mnie źle, dążenie do zadowolenia jest świetną jakością i nie ma absolutnie nic złego w chęci zaimponowania ludziom, szczególnie w pracy. Ale jest punkt, w którym twoje pragnienie zadowolenia przekracza granicę - od wykonywania dobrej roboty po wykonywanie dobrej pracy dla kogoś innego .
Oto co mam na myśli. Kiedy byłem w dysfunkcyjnym związku z szefem, nieustannie starałem się zapewnić, że jest zadowolony z mojej pracy. Choć na pozór wydaje się to całkowicie naturalne - w końcu był moim szefem - moje motywacje nie były tak naprawdę związane z pracą, dotyczyły mojego szefa.
Gdzieś po drodze zorientowałem się, że kiedy był zadowolony z mojej pracy, moja jakość życia w biurze poprawiła się wykładniczo. Na przykład, gdybym dobrze poradził sobie z sytuacją - zwykle taką, z którą sam nie chciał sobie poradzić - zrobiłby duży pokaz w biurze lub zabrał mnie na lunch lub na drinka. A kiedy nie spełniłem jego oczekiwań, rozpętało się piekło. Szybko nauczyłem się, że uszczęśliwienie go było jedynym sposobem na przetrwanie tego tygodnia.
Problem polegał na tym, że nie skupiałem się na tym, jak wprowadzać innowacje lub ulepszać swoją rolę lub umiejętności, ale raczej na tym, jaki nastrój był mój szef w tym konkretnym dniu i jak mogłem być po jego dobrej stronie. Wiele lat później zdałem sobie sprawę, ile czasu i energii poświęciłem zasadniczo na trzymanie smoka w jego legowisku, zamiast budowania cennych umiejętności w celu uzupełnienia mojej wiedzy.
Następnym razem, gdy zauważysz, że robisz wszystko, aby zaimponować komuś - szefowi lub komukolwiek innemu w pracy - poświęć chwilę na zastanowienie się, dlaczego to robisz. Jeśli odczuwasz motywację inną niż profesjonalizm i duma z pracy, nadszedł czas, aby pomyśleć o swoich relacjach ze współpracownikiem i być może zaplanować małe spotkanie rodzinne (hm, profesjonalne).
Buntownik
Większość z nas prawdopodobnie miała buntowniczą passę w pewnym momencie naszego życia. I większość z nas wyrosła, miejmy nadzieję, przed ukończeniem studiów. Kiedy zauważyłem, że zacząłem buntować się przeciwko mojemu nowemu szefowi, wiedziałem, że coś jest nie tak.
Mój dział odziedziczył nowego szefa, który moim zdaniem nie był nawet zdalnie zakwalifikowany do tej pracy. Z drugiej strony zachowywał się, jakby był naszym menedżerem od lat. Zaczęliśmy uderzać głowami za każdym razem, bez żadnego kompromisu.
Po nietypowo publicznym sporze w końcu zrozumiałem, że mój szef i jestem głęboko zakorzeniony w dość dysfunkcyjnym związku. Zamiast wykorzystywać swoje umiejętności zawodowe i wiedzę w negocjacjach, cofnąłem się do nastoletniego ja i po prostu wpadałem w furię za każdym razem, gdy nie zgadzałem się z moim szefem. Nie są to dokładnie te promocje.
Poczucie potrzeby zmierzenia się z nowym szefem jest całkowicie naturalne, a czasem nawet cenne ćwiczenie dla ciebie i twojego szefa. Ale kiedy zauważysz, że twoje reakcje na szefa pochodzą z ściśle emocjonalnego miejsca, bez jakiejkolwiek podstawy rozwoju zawodowego, prawdopodobnie nadszedł czas, abyś ty i twój szef zaczęliście zachowywać się jak dorośli i wypracować to.
Cierpiący
Żadna praca - ani szef - nie jest idealna i szczęśliwa przez 100% czasu. Będą chwile, kiedy będzie ciężko i poczujesz, że naprawdę cierpisz. Zupełnie normalne. Jednak to, co nie jest normalne, to uczucie, że cały czas cierpisz - szczególnie z rąk szefa.
Byłem tego świadkiem z jednym z moich kolegów (będziemy go nazywać Joe), który był w ciągłej nędzy z powodu naszego szefa. Z początku Joe wydawał się po prostu lojalnym pracownikiem. Zrobił wszystko, o co poprosił go nasz szef, niektóre nawet nie były związane z pracą.
Wkrótce ich związek przeszedł z menedżera i kolegi w coś, co wyglądało bardziej na łobuza i jego młodsze rodzeństwo. Nasz szef skorzystał z lojalności Joe i ostatecznie sprawił, że cierpiał codziennie. Nadużycia obejmowały od zredukowania Joe (który sam był kierownikiem wyższego szczebla) do faceta do spraw szefa, prosząc go o odbiór samochodu ze sklepu lub pralni chemicznej, aż po bezpośrednie słowne napady, krzycząc na Joe za najmniejsze błędy przed całym zespołem. Oczywiście nie jest to produktywna relacja robocza, nie mówiąc już o nieszczęśliwym dla Joe.
Każda praca ma swój unikalny zestaw wyzwań, a Ty przeżyjesz dobre i złe dni. Ale kiedy złe dni zaczynają przewyższać liczebnie dobro, a źródło twojego cierpienia pochodzi od twojego przełożonego, ty i twój szef prawdopodobnie macie kilka problemów do rozwiązania.
Ciężka praca i trudny czas w pracy to dwie zupełnie różne rzeczy. Praca powinna być trudna i tak, czasami będzie do niczego. Ale nigdy nie powinieneś czuć, że znajdujesz się w środku dysfunkcyjnego dramatu, godnego codziennej telewizji. Rozpoznawaj znaki ostrzegawcze i wcześnie rozwiązuj sytuację, a poczujesz się bardziej, jakbyś pracował w profesjonalnym otoczeniu, a mniej jak na planie Jerry'ego Springera.