Kiedy myślisz o fotografie w pracy, prawdopodobnie wyobrażasz sobie tępy czerwony blask ciasnej, śmierdzącej ciemni. Nie rób Zamiast tego przenieś swoją wyobraźnię do słonecznego Los Angeles - gdzie 24-letni Jesse Genet rzuca nowe światło na proces fotografowania.
Jej firma, Lumi, opracowała serię barwników do tkanin, które zmieniają się w bogate i trwałe kolory słońca, zwane Inkodye. Barwniki pozwalają ludziom (tak, takim jak ty) wystawiać zdjęcia na tkaniny i inne naturalne materiały, tworząc wspaniałe ubrania z nadrukiem fotograficznym, wystrojem wnętrz i nie tylko. Ponieważ, jak mówi misja Lumi, „zdjęcia nie powinny ograniczać się do strony lub ramki”.
Czytaj dalej na naszej rozmowie z Jesse - która jest równie kolorowa jak produkt, który stworzyła - i dowiedz się więcej o tym, jak powstała Lumi, jak długo pomysł był realizowany, i jak przyjmuje kreatywność w świecie biznesu.
Jak wpadłeś na pomysł Lumi?
W liceum zostałem ugryziony przez błąd przedsiębiorcy i zdecydowałem, że chcę założyć jakiś biznes. Byłem normalnym licealistą bez wielu zasobów, więc postanowiłem zrobić jedyną rzecz, która wydawała się wykonalna - koszulki z sitodrukiem w mojej piwnicy. Jednak jako nastolatka bardzo lubiłem podchodzić do rzeczy ekstremalnie, dlatego zdecydowałem, że muszę lecieć do Kalifornii, aby sprzedawać moje koszulki.
Jakoś przekonałem rodziców, że to dobry pomysł, a latem po drugim roku poszedłem do sklepu w Kalifornii, sprzedając moje koszule. Chociaż nikt tak naprawdę nie był dla mnie wredny - ciężko jest być wrednym dla uroczej 16-latki próbującej sprzedać ci swoje dzieła - dali mi naprawdę dobre opinie krytyczne.
Informacje zwrotne, które najbardziej się wyróżniały i które od tamtej pory stały się podstawą mojej działalności, miały miejsce, gdy ktoś powiedział mi, że moje koszule wyglądają tak samo jak wszystkie inne, ponieważ korzystałem z tego samego procesu. Powiedziała mi, że jeśli naprawdę chcę zrobić coś innego, powinienem zbadać narzędzia, których używam, a nie tylko sam projekt.
To skłoniło mnie do stworzenia Inkodye. Oczywiście ludzie mogą tworzyć bardzo różne prace przy użyciu tych samych narzędzi, ale byłem naprawdę podekscytowany pomysłem, że mogę pomóc w tworzeniu nowych narzędzi, i resztę szkoły średniej spędziłem na eksperymentowaniu z tym.
Pomimo ducha przedsiębiorczości poszedłeś do szkoły projektowania, a nie do szkoły biznesu. Co było przyczyną tej decyzji?
Chociaż nigdy nie brałem znaczenia umiejętności biznesowych za pewnik, czułem, że mogę nauczyć się tych rzeczy łatwiej niż myśleć jak projektant. Zrozumiałem, że studium projektowania lepiej poinformuje mój produkt niż badanie biznesu.
Generalnie uważam, że ta filozofia działa dla mnie. Chociaż z natury nie wiem, jak radzić sobie z problemami biznesowymi, kiedy się pojawiają, zbieram nowe umiejętności i wymyślam różne rzeczy. Posiadanie mentora, który przeszedł przez sprawy, z którymi masz do czynienia, jest tak cenny. Dla mnie to mój ojczym, który pracuje dla siebie w dziedzinie badań i rozwoju.
Bawiłeś się pomysłem na Lumi na długo przed tym, jak stworzyłeś produkt i uruchomiłeś firmę. Jaka była twoja motywacja przez cały ten czas?
Miałem początkowy pomysł na Lumi około ośmiu lat przed faktycznym uruchomieniem. I z pewnością wiele razy moi rodzice sugerowali, że był to uroczy pomysł, który miałem w szkole średniej, ale że powinienem iść dalej. Ale odkryłem, że aby zrobić coś naprawdę interesującego, nie musisz rezygnować z tego w tych wszystkich niewygodnych czasach, gdy inni ludzie się poddają. Musisz się z tym trzymać. Zawsze pamiętałem, że uważałem to za interesujący pomysł.
Oczywiście bardzo wysoko utrzymujesz kreatywność w swoim życiu i działalności. Jak myślisz, w jaki sposób kreatywność można włączyć do sektorów nie kreatywnych?
Ostatnio zatrudniamy wielu nowych ludzi - w tym osoby ze środowisk nie kreatywnych - i zauważyłem podstawowe różnice między tymi dwoma typami. Ludzie, którzy nie są przyzwyczajeni do korzystania z kreatywności, są niejako nieśmiali i niepewni. Oczekują, że będą trybikiem pasującym do firmy i sprawią, że będzie działać jak maszyna. Ale szczególnie w małych firmach nie ma na to miejsca.
Ale pomimo tego, że zajmujemy się sztuką, u podstaw jesteśmy producentem i dystrybutorem. Dużą część naszej codziennej pracy stanowi obsługa klienta i logistyka - tam, gdzie nie ma wiele miejsca na kreatywność. Tak więc raz w miesiącu mamy spotkanie, na którym dajemy każdemu pracownikowi prosty monit, który odnosi się do działalności i każemy mu stworzyć prezentację odpowiadającą na ten monit. Daje ludziom szansę na rzucanie wielkich pomysłów lub dzielenie się rzeczami, które według nich powinna robić firma. To naprawdę relaksujące otoczenie bez osądu i gdzie żaden pomysł nie jest zbyt duży. To naprawdę sposób na promowanie kreatywności dla wszystkich.
Zasadniczo stworzyliśmy ten produkt - że tak powiem - kawałek technologii, z którego każdy może korzystać oraz że sprzedajemy i rozwijamy. Ale uwielbiamy pokazywać ludziom, co można z tym zrobić. Współpraca to dla nas jeden ze sposobów.
Ale współpraca jest też trochę podobna do naszego placu zabaw. Dają nam miejsce do wypróbowania rzeczy i kreatywny rynek zbytu, dzięki czemu nie odpowiadamy tylko na e-maile przez cały dzień.
Jakich rad udzieliłbyś innym przedsiębiorcom artystycznym?
Po pierwsze, choć może to być niewygodne, musisz po prostu wyjść i zacząć próbować. Nie oczekuj, że zaczniesz od końcowej wypolerowanej perły produktu. Po rozpoczęciu działalności proces udoskonalania naprawdę się rozpocznie.
Po drugie, a może to być osobista filozofia, powinieneś wiedzieć, co dzieje się wokół ciebie na świecie i starać się robić coś innego. Nie przyłączaj się. Jeśli ktoś tam robi to, co chcesz, musisz znaleźć nowy sposób na zrobienie tego.