Moja pierwsza praca w „świecie rzeczywistym” miała wiele wspaniałych korzyści.
Oprócz tego, że otrzymałem pięć tygodni urlopu, mój harmonogram był elastyczny i ostatecznie to do mnie. Mogłem przychodzić i odchodzić, kiedy mi się podobało, ćwiczyć lub odwiedzać lekarza w środku dnia i nie musiałem martwić się rejestrowaniem czasu choroby lub informowaniem ludzi, gdzie jestem.
Czas spędzony w biurze też był całkiem słodki. Codziennie kawiarnia była zaopatrzona w przekąski i napoje - owoce, warzywa, hummus, batoniki muesli, kawa, cappuccino. Pewnego razu szef działu HR pojawił się nawet na spotkaniu i przedstawił nam sześciopak.
Wspólne przestrzenie były wyposażone w duże wygodne kanapy, gigantyczny telewizor oraz wiele gier wideo i planszowych, które moglibyśmy wykorzystać w czasie wolnym. Często wchodziłem, by znaleźć ludzi walczących z tym za pośrednictwem gry wideo lub intensywnego meczu Jenga. A tydzień przed moim wyjazdem prawie połowa biura zebrała się w kuchni, aby oglądać Mistrzostwa Świata.
Zespół ciężko pracował i często byliśmy nagradzani za naszą wytrwałość i poświęcenie podczas uroczystości w biurze - imprez Halloween, konkursów dekorowania biur i szczęśliwych godzin w całej firmie. A wielki shebang? Impreza wakacyjna zorganizowana w eleganckim muzeum sztuki, z nieograniczoną ilością jedzenia i wiecznie płynących napojów, refundowanymi przejażdżkami Uber i pokojami hotelowymi oraz fotobudką z największą ilością rekwizytów, jakie kiedykolwiek widziałem. Stań się duży lub idź do domu, prawda?
Przez pierwsze kilka miesięcy byłem podekscytowany. Kilka razy pomyślałem sobie: „Będę w tej pracy naprawdę długo” i czułem podekscytowanie i bezpieczeństwo w tej myśli.
Ale dwa miesiące po wiwatowaniu kieliszków do szampana z przełożonymi w eleganckim muzeum, płakałam w łazience w Walentynki. I nie, mój chłopak i ja nie zerwaliśmy. Płakałem, bo dostałem służbowy e-mail, który sprawił, że poczułem się jak bzdura.
Wysłane do mojego całego zespołu, ogłosiło awans dwóch moich kolegów - z których jeden pełnił tę samą dokładną rolę i był tam przez mniej więcej tyle samo czasu co ja. Stało się tak pomimo niedawnej informacji, że osoby na moim stanowisku będą potrzebowały co najmniej czterech lat doświadczenia przed przejściem dalej. To była myląca mieszana wiadomość, a ja przeszedłem od poczucia, że mój zespół ma na myśli moje plecy i dobro, do poczucia okłamania i sceptycyzmu.
Ten e-mail był, jak mówią, wisienką na torcie. Tyle że to ciasto nie smakowało zbyt dobrze. Choć trwało zaledwie kilka zdań, uświadomiłem sobie, że chociaż oszczędzałem 15 $ tygodniowo na owocach, byłem niezadowolony. Naprawdę, naprawdę, Grumpy Cat jest nieszczęśliwy.
I ta realizacja doprowadziła do poważnych poszukiwań duszy i próby ustalenia, jak dokładnie mogłem być tak nieszczęśliwy w otoczeniu tak wielu przywilejów. W końcu był to tylko jeden e-mail, jedna promocja. Okazuje się, że wszystkie gry wideo na świecie nie mogą nadrobić następujących rzeczy:
Nie widziałem żadnej wartości w tym, co robiłem
Poza zamówieniem Panera na duże spotkania lub opanowaniem funkcji asystenta planowania w programie Outlook, nie widziałem sensu mojej pracy. I chociaż inni czasami wyrażali uznanie dla tego, co zrobiłem, często czułem się bez dyspozycji. Nie zrozumcie mnie źle - całkowicie zrozumiałem, że podrzędne zadania szły w parze z pracą na poziomie podstawowym. Ktoś kiedyś powiedział mi: „Nawet dyrektor generalny czasami musi wyrzucać śmieci” i zdecydowanie się z tym zgadzam. Ale to było coś więcej. Czasami czułem się niewidzialny i byłem coraz bardziej przekonany, że nikt nie zauważy, gdybym nie pojawiał się przez kilka tygodni.
Potrzebowałem innego rodzaju równowagi między życiem zawodowym a prywatnym
Tak, kiedy pojechałem na wakacje, powiedziano mi, że lepiej nie czytać ani nie odpowiadać na żadne e-maile. I tak, nawet dyrektor operacyjny zszedł całkowicie z planszy, kiedy wziął wolne. Ale kiedy nie byłeś na wakacjach, szacunek dla twojego życia pozazawodowego zniknął za oknem. Otrzymywałem wiadomości e-mail o każdej porze dnia i nocy - i częściej niż nie, spodziewałem się na nie jak najszybciej odpowiedzieć. Zanim moje wakacje się skończyły, naprawdę (naprawdę!) Tego potrzebowałem. Podczas gdy niektórzy ludzie rozwijają się w takich środowiskach, nauczyłem się, że wolę zachować równowagę między życiem zawodowym a prywatnym na co dzień, niż kilka skoncentrowanych tygodni w roku.
Nie interesowało mnie to, co robiliśmy
Oto prawdziwy kicker - na koniec dnia po prostu nie byłem pasjonatem linii pracy, w której się zajmowałem. Firma (i nadal robi) wspaniałe rzeczy, a jednak tak naprawdę nie chciałam być część tego. Nawet jeśli istniała duża szansa na rozwój, nie było to miejsce, w którym chciałem kontynuować. Po kilku miesiącach pracy zastanawiałem się, czy nie ma sensu wchodzić do biura.
Patrząc na to teraz, czuję się, jakbym naciągnął wełnę na oczy, kiedy zaakceptowałem ofertę. Pozwalam, by efekt grzywny na zewnątrz tłumił głosy w mojej głowie, mówiąc: „Nigdy wcześniej nie chciałeś pracować w tej dziedzinie”, „Nienawidzisz swoich obowiązków związanych z pracą - przyznaj się” i „Nie, naprawdę, co robisz?” Pozwalam darmowemu jedzeniu i fantazyjnym imprezom zaślepić mnie na to, że zmierzam w złym kierunku.
Chociaż cieszę się, że porzuciłem tę pracę, nie żałuję, że zająłem to stanowisko, ponieważ nauczyło mnie to cennej lekcji na temat kultury firmowej i tego, czego ostatecznie chcę. Jasne, pod koniec byłem nieszczęśliwy, ale firma pokazała mi, jak dobrze można traktować pracowników i że powinni być nagradzani za swoją ciężką pracę. Zasadniczo miałem jedną część tego równania - rodzaj kultury, w której chcę pracować. Ale brakowało mi drugiej części - wykonując znaczącą pracę, z której jestem podekscytowany.
Więc kiedy szukałem swojej obecnej pracy, naprawdę bardzo starałem się spełnić obie strony równania - szukałem stanowiska, które miałoby zdrową mieszankę pracy, w której znajduję wartość i cieszę się z wykonywania (przez większość czasu) oraz kilka niesamowitych korzyści . Będę nadal szukał pracy w ten sposób w przyszłości i ty też powinieneś. A jeśli idealna pozycja zapewnia bezpłatny lunch, to niesamowity bonus.