Skip to main content

Powód, dla którego twoi współpracownicy cię nie doceniają - muza

Jak to się czyta?! Czyli kłopotliwe nazwy marek. Mówiąc Inaczej, odc. 86 (Kwiecień 2025)

Jak to się czyta?! Czyli kłopotliwe nazwy marek. Mówiąc Inaczej, odc. 86 (Kwiecień 2025)
Anonim

Jeden z członków twojego zespołu organizuje warsztaty w piątek. W czwartek wzywa chorego i prosi o wypełnienie formularza. Skręcenie fabuły: materiały, które wysyła, są wyraźnie niedokończone. Będąc niesamowitym współpracownikiem, zmieniasz cały harmonogram i spóźniasz się, aby upewnić się, że wszystko jest nienaganne.

Przyjdź w dzień warsztatów, wstaniesz, zabłyśniesz i zapewnisz świetny występ.

W poniedziałek, kiedy wraca i dziękuje za wsparcie, odpowiadasz, że to „nie ma problemu”.

Z wyjątkiem prawdy: to był problem - którym się zająłeś! Postępując tak, jakby tak nie było, sygnalizujesz swoim współpracownikom, że jesteś szczęśliwy, że mogą z ciebie skorzystać.

Tłumaczenie: Robisz sobie pushover.

Kiedy robisz wszystko, aby komuś pomóc, wymaga czasu i wysiłku. Ta część jest w porządku, ale pomijanie tego wszystkiego poprzez podążanie za tym zbyt przesadnym zwrotem nie jest. Ile razy zdobywał szacunek, wdzięczność i uznanie współpracowników, członków zespołu i szefów? A może po prostu pomyśleli: OK, wspaniale i nie zastanowili się nad tym?

Co zamiast tego powiedzieć?

Rozwiązanie jest tak proste, jak zamiana jednego dwuliterowego wyrażenia na drugie: „Nie ma za co”.

Dlatego:

  • Nie umniejsza wartości twojej pracy.
  • Nie ma odniesienia do trudności.
  • To nie jest otwarte zaproszenie, aby dać ci więcej takich samych zadań.

Twój współpracownik wie, że poprosił cię o przysługę, a to zdanie pomaga ci osiągnąć idealny środek. Nie narzekasz na to, ile to było niedogodności (co sprawiłoby, że zastanawiałyby się, dlaczego zgodziłeś się przede wszystkim), i nie lekceważysz (i normalizujesz!) Tego.

Postanowiłem przetestować to, aw ciągu ostatnich kilku tygodni domyślnie „nie ma problemu” zamiast „nie ma problemu”. Czułem się znacznie lepiej! Nie umniejszam się, więc jestem dumny z moich osiągnięć. Otrzymuję mniej próśb o uratowanie projektu utonięcia. I czuję się, jakbym był bardziej szczery - zarówno wobec siebie, jak i innych.

Największą realizacją, jaką miałem, było to, że uwielbiam pomagać innym. Zwłaszcza, że ​​ludzie wydają się bardziej doceniać to, co dla nich robię. Nie jestem już strażakiem, pędzę od pogotowia do pogotowia. Zamiast tego czuję się bardziej jak lider.

Wystarczyło zamienić dwa słowa.

Gotowy na zmianę? Wypróbuj i powiedz mi, jak to działa na Twitterze.