Zwykle jestem niecierpliwy w stosunku do większości rzeczy w życiu, ale odczuwam dodatkowy niepokój, gdy wiem, że jestem gotów na pracę, którą naprawdę, naprawdę chcę. A kilka lat temu ktoś zasugerował, że kieruję moją płochliwą naturę w coś bardziej pozytywnego, wysyłając e-maila do menedżera ds. Rekrutacji z dodatkowymi pytaniami kilka dni po zakończeniu spotkania.
Pod wieloma względami była to dobra rada. Ale nie do końca to przemyślałem i ostatecznie wysłałem serię kolejnych wiadomości e-mail, które zawierały pytania typu „Czy masz ogólne pojęcie, kiedy będziesz w kontakcie z następnymi krokami?” Lub kiedy Czułem się jeszcze mniej zainspirowany, pytam takie rzeczy, jak: „Zastanawiam się, czy nadal pamiętasz mnie z naszego wywiadu w zeszłym tygodniu”. Wystarczy powiedzieć, że te pytania nie przyniosły mi żadnych punktów - ani pracy.
Kiedy rekrutowałem, zdałem sobie sprawę, że ta rada jest jeszcze bardziej rozpowszechniona, niż mogłem sobie wyobrazić. W rzeczywistości straciłem rachubę, ile razy kandydaci wysyłali mi e-maile z tego rodzaju pytaniami. I chociaż doceniam fakt, że wysłali mi szybką notatkę, w rzeczywistości widziałem je dokładnie i mogłem powiedzieć, że pytają tylko dlatego, że chcą otrzymywać aktualizacje (i idealnie ekscytujące).
Ale jeden z kandydatów podjął działania następcze w sposób, który przykuł moją uwagę. A jej piękno nie tylko potwierdziło fakt, że była mądra i zainteresowana naszą firmą, ale była również niezwykle prosta.
Pamiętam, jak mnie pytało. Ta kandydatka zakończyła już rozmowę kwalifikacyjną, a jedynym powodem, dla którego nie otrzymała od nas wiadomości, było to, że próbowaliśmy ustalić, ile możemy jej zapłacić. A jednak podjęła inicjatywę, aby upewnić się, że dysponujemy wszystkimi niezbędnymi informacjami potrzebnymi do podjęcia decyzji, bez zbytniego zakładania, czy powinniśmy ją zatrudnić.
Menedżerowie ds. Zatrudnienia dokładają wszelkich starań, aby prosić o wszystko, czego potrzebują - od pisania próbek, przeprowadzania wywiadów i odpowiedzi wyjaśniających luki w życiorysie. Jako osoba rekrutująca pamiętam kilka przypadków, w których kierownik ds. Zatrudnienia powiedział mi: „Brakuje nam dokumentu i nadal nie wiemy, dlaczego nie wymieniła swojego ostatniego szefa jako referencji, ale myślę, że mam informacje, których potrzebuję, aby przejść. ”
Tak więc, choć nie zawsze przechyli szalę na twoją korzyść, wyciągnięcie ręki nie tylko pokazuje, że jesteś na szczycie swojej gry, ale daje także ostatnią szansę na przemyślenie swojej sprawy na wypadek, gdyby ktoś znalazł się na ogrodzeniu . Jeśli nic innego, to prosty sposób, aby pokazać pracodawcy, że jesteś pracowitym pracownikiem, który szczerze interesuje się dołączeniem do tej organizacji - a nie kimś, kto szuka tylko nowej, starej pracy.