Skip to main content

Dlaczego musimy na nowo zdefiniować to wszystko

"Moi bohaterowie chcą zbudować siebie na nowo", rozmowa z Kubą Wojtaszczykiem (Kwiecień 2025)

"Moi bohaterowie chcą zbudować siebie na nowo", rozmowa z Kubą Wojtaszczykiem (Kwiecień 2025)
Anonim

Bez wątpienia przeczytałeś (a przynajmniej słyszałeś) o okładce tego miesiąca „Dlaczego kobiety wciąż nie mogą mieć wszystkiego” w Atlantyku , autorstwa Anne-Marie Slaughter. To dobry artykuł, ponieważ jest to bardzo ważny temat. Coraz więcej osób powinno szczerze mówić o tym, że trudno jest zrównoważyć szczęśliwe, spełnione życie osobiste z szanowanym życiem zawodowym. Ale artykuł pomija ważną kwestię: „Posiadanie wszystkiego” nie oznacza tego samego dla każdej kobiety.

Według Slaughtera „posiadanie wszystkiego” oznacza utrzymywanie wysokiej mocy pracy na wysokim szczeblu w pracowitym departamencie rządowym, oprócz rodzicielstwa dwojga nastoletnich dzieci i bycia żoną, mieszkając w innym mieście niż jej rodzina. Kiedy zdała sobie sprawę, jak „niespodziewanie trudno było wykonywać pracę, którą chciałem wykonywać jako wysoki urzędnik państwowy i być rodzajem, jakim chciałem być”, opuściła Waszyngton, by wrócić do swojej rodziny i profesury w Princeton, gdzie uczy teraz „pełnego załadunku kursu, pisze regularne artykuły drukowane i kolumny online na temat polityki zagranicznej, wygłasza 40–50 wystąpień rocznie, regularnie pojawia się w telewizji i radiu i pracuje nad nową książką akademicką”.

Jest to jej definicja nie posiadania wszystkiego - i, niestety, implikuje to, że kobiety, które nie są w stanie osiągnąć najwyższych szczebli kariery, też nie mają tego wszystkiego.

Musimy przerobić tę rozmowę. Wersja „mieć to wszystko” w Slaughter brzmi dla mnie wyczerpująco - ale to nie znaczy, że nie dążę do wszystkiego, czego chcę, lub że moja wersja „wszystkiego” jest mniej ważna niż jej. Oznacza to, że mogę dokonywać wyborów, które priorytety cenię w sposób, który jest dla mnie ważny.

Nie sugeruję, że Rzeź nie traktuje priorytetowo ani nie ceni swojej rodziny - najwyraźniej tak. Ale kto mówi, że sukces cechuje silna pozycja, małżeństwo lub rodzicielstwo, czy też „posiadanie wszystkiego” stanowi idealną równowagę między nimi? „Posiadanie wszystkiego” oznacza coś zupełnie innego niż młody, samotny profesjonalista na Manhattanie niż matka, która pracuje w niepełnym wymiarze godzin na przedmieściach. Niesprawiedliwe jest sugerowanie, że żadne z nich nie ma - lub nie chce mieć - wszystkiego.

Feministki ciężko pracowały, aby kobiety mogły wybierać. Dlaczego więc każdy z nas nie może dowiedzieć się, co „mieć to wszystko” oznacza dla nas indywidualnie, opracować własne definicje sukcesu osobistego i zawodowego oraz uszanować to w sobie nawzajem? W rozmowach takich jak te, które rozpoczęła Slaughter, zbyt często przeskakujemy do definiowania „posiadania wszystkiego” jako szczególnej kombinacji udanej pracy i udanego rodzicielstwa, i stamtąd opieramy wszystkie nasze rozmowy, argumenty i punkty. Ale musimy cofnąć się o krok.

Tak, powinniśmy celować wysoko i dążyć do doskonałości. Ale myślenie, że musimy skupić się na wizji Slaughtera dotyczącej „posiadania wszystkiego” - lub kogokolwiek innego - jest pułapką, która wyznacza granicę dla definiowania sukcesu daleko poza zasięgiem i odmawia każdemu z nas możliwości określenia dla siebie, co „Wszystko” jest tym, do czego chcemy dążyć.